niedziela, 29 maja 2011

MODRACZEK

Drogie Dziewczyny, tyle ostatnio się w moim życiu dzieje. Dni są zajęte od rana do wieczora. Zastanawiam się czy to letnia pogoda sprzyja zapełnieniu czasu czy coś innego? Ten tydzień był i smutny i radosny.
Jednego dnia- 25 maja, obchodziliśmy z Panem B. dziewiątą rocznice ślubu i było mi radośnie na duszy (mam cudownego i kochającego męża), ale już następnego, w dzień Matki było mi raczej mroczno. Strasznie tęsknię za Mamą. Strasznie!!! Tyle muszę teraz podjąć ważnych decyzji, tyle spraw i nie mam z kim porozmawiać, kogo się poradzić, od kogo czerpać życiowych doświadczeń. Ach, smutno. Dobrze, że mam swoich Panów B. To moje nieustające źródło radości i miłości.
Dosyć smęcenia, bo nie o tym jest ten blog. Z dziergadeł powstał ostatnimi czasy MODRACZEK i pokochałam go miłością bezkrytyczną. Zrobiłam go dosłownie w cztery dni. Dłużej trwało poszukiwanie i przyszywanie guzików. I ta dam:





Zużyłam 3 motki (nie całe) Jeansu, JARN ARTu. Druty nr 3,5 mm.
Wiem, że niektóre z Was narzekają na te bawełnę, ale ja bardzo ją lubię. Dzierga się z niej dobrze, nie rozdwaja się. Oczka wychodzą równiutkie i nie mechaci się zbytnio w noszeniu. Przetestowałam również pranie w pralce i na programie do prania ręcznego, 30 stopni nic się z robótką nie stało. Oto parę szczegółów:



Wzór wymyśliłam sama, zainspirowana jakimś kardiganikiem z internetu. Jeśli ktoś będzie zainteresowany to postaram się wrzucić wzór na bloga, bo robiłam notatki. Wyszedł superaśny i milusi. Będę nosić do zdarcia :)
Ostatnio postanowiliśmy z mężem aktywniej spędzać wolne weekendy i ruszamy się troszkę na wolnym powietrzu. Wczoraj i dzisiaj na przykład tak:


Mąż znalazł poza Siedlcami Orlika, przy którym jest kort tenisowy. Można z niego korzystać za darmo. Miły Pan pożyczył nam też rakiety i  mąż uczy mnie i jak widać na zdjęciach nie tylko mnie, gry w tenisa. Miejsce jest fajne, bo blisko lasu, więc wieczorem ptaki dają cudowny koncert. Świeże powietrze, las i błękit nieba, to jest to co B. lubią najbardziej. Przez to front robótkowy leży odłogiem. Muszę się wziąć solidnie za prezent, który ma nieskończoną ilość rzędów i blokuje mi jedyne druty 3 mm, których potrzebuję do kolejnych bawełnianych błękitów. Te zakupy z poprzedniego posta, to chyba jedyne w tym roku, bo nasze państwo nie gwarantuje nam więcej zwrotów z podatków, ale i tak się cieszę tym co mam.
Poprzedni niedzielny wieczór spędzaliśmy tak:


Chłopaki wędkowali a my z siostrą dziergałyśmy. Też było miło i sympatycznie. Uwielbiam czas spędzany z moimi chłopakami, siostrą i jej synkiem. A moje dziecko kazało wrzucić na bloga takie oto zdjęcia i quiz co autor ma na myśli.


Tak, tak. Moje dziecko naoglądało się "Czterech Pancernych i psa" i robi z kanapowych poduszek czołg. Siedzi w nim pomimo upałów i jest szczęśliwy. Niesamowita dziecięca wyobraźnia, której na dobranoc życzę Wam wszystkim.