poniedziałek, 4 kwietnia 2011

PAN ZIELONKA

Jakoś tak nic mi się nie chce (oprócz dziergania, rzecz jasna). Czekałam na wiosnę i się doczekałam, tylko po drodze zmęczyłam się tym czekaniem i jakoś mi tak niekoniecznie wiosennie. Na przekór tym nastrojom wdziałam dzisiaj Pana Zielonkę. Nie pokazywałam go wcześniej bo udziergał się za wielki dekolt i dopiero wczoraj coś z tym zrobiłam. Metodą chałupniczą wyprodukowałam sznurek i dekolt zawiązałam. O tak:

A teraz Pan Zielonka uczłowieczony :

Zdjęcia nie najlepsze, ale weny mi jakoś brak.
Włoczka to Angora NAKO, niecałe dwa motki
druty 3.5 mm.
A ten kwiatek, to najnormalniej się pochwalę, mój pierwszy wyrób filcowy. Pokrzywiony, niedofilcowany, ale mój. Mieszkam w mieście, w którym nie ma bladych szans na jakikolwiek kurs filcowania, a stan finansów i zawiłości życiowe nie pozwalają na jakiekolwiek wyjazdy. W sobotę zaparłam się, że nauczę się filcowania sama. Poszperałam w internecie. Za wiele nie znalazłam, ale zawsze coś tam. I tak powstał KWIATEK:


Proszę, można się śmiać. Wszelka krytykę, ale i dobrą rade przyjmę jak mówią "na klatę". Marzy mi się filcowanie na sucho, ale ostatnia dziura budżetowa wciąga do środka wszystkie moje marzenia, więc i to muszę zawiesić na jakiś czas. Ale kiedyś sobie kupię igły, matę, różne czesanki i takie tam. I będę filcować.
W międzyczasie Puzzlakowi przybyły guziki, ale wymaga jeszcze raz kąpieli wodnej, bo jak zaobserwowałam Medusa, ma nieprzyjemną właściwość wyciągać robótkę wszerz, więc muszę z nią powalczyć o długość bluzeczki. Jak powalczę to pokażę. Powstał jeszcze CZERWONY, też z Medusy ale też wymaga kąpieli. CZERWONY to tęsknota za latem, bo ja jako typowa kobieta ciągle pędzę do przodu (fakt tyłu mi przy tym pędzie nie starcza) i czekam już lata. Jak wykąpię to zaprezentuję.
Pozdrawiam Was wiosennie