wtorek, 20 września 2011

BLUE ONE

Dzisiaj króciutko i z pokazywaniem. Jakis czas temu powstało wdzianko, ale nie mogłam go zaprezentować. Powastało na konkurs, więc do końca jego trwania nie mogłam pokazać. Nie zdobyło wprawdzie uznania, ale w noszeniu spisuje się świetnie i uwielbiam je pasjami. Nosiłabym nieustannie, tylko pogoda coś mało letnia.
Do rzeczy. Oto wdzianko:





Powstało z dwóch motków włóczki Cotton Gold 236, ALIZE. Druty 3 mm.

Pozdrawiam Was dziewczyny, zaglądające jeszcze do mnie, serdecznie. Wpis króciutki, bo czasu mało. Urlop skończony. Rzeczywistość "pierwszoklasowej" mamy mnie dopadła. Na drutach dzierga się "więzienny" pasiaczek. Jak ukończe pokażę.
Słoneczka życzę :)

sobota, 3 września 2011

PIERWSZOKLASIŚCI

Nie wiedziałam, że tak trudno być "pierwszoklasową" mamą. Zapomniałam już jak to było w szkole, a może chciałam zapomnieć, a tu bęc! Znowu powtórka z rozrywki. Mój gryzoń, mały, nieporadny, dopiero co rodzony ... poszedł... do szkoły. BUUUUUUUUU Wcale mi się to nie podoba. Niech pobędzie jeszcze troszkę moim gryzoniem!!!

Nic z tego, wiem, wiem.

Trzeba znowu przestroić się na tryby SZKOŁA. Przypomnieć sobie o planie lekcji, worku na kapcie, odpowiednich książkach, stroju na WF. A myślałam, że mam to już za sobą na zawsze. Jakoś nie umiem się w to "wtrybić". Nie idzie mi. Może zbytnio wewnętrznie się buntuję przeciwko dorastaniu Gryzonia. Staram sie być dzielna, pomocna, służyć radą. Tym bardziej, że pierwszy dzień to była katastrofa. Mały jednak, mimo zapewnienień, że tak nie jest, zestresował się na maksa. Przed wejściem na salę gimnastyczną, gdzie było rozpoczęcie roku szkolnego, małemu poszła krew z nosa. I to tak niespodziewanie dla mnie, że pierwszą moją reakcją było zdziwienie i niedowierzanie. W dodatku nie bardzo ktoś pomógł. Mały leży na ławeczce, ja staram się zatamować jakoś krew, nawet nie mogę pójść do łazienki zmoczyć chusteczki, bo mały panikował. Pani nauczycielka poszła po pielęgniarkę i ją wcięło. Nawet nie przyszła powiedzieć, że dzisiaj nie ma pielęgniarki. Ech, ludzka życzliwość.  Ale nic to. Grunt, że mały podłapał kolegę i już pomalutku zaczyna być OK. Widzę, że jest jeszcze troszkę przerażony, ale postaramy się z Panem B. jakoś osłodzić mu pierwszy poniedziałkowy dzień w szkole. Naszykowaliśmy Mu niespodziankę do plecaka: RÓG OBFITOŚCI



Robótkowo troszkę się dzieje, ale pomalutku. Weny brak, bo wszystko przysłania SZKOŁA.
Ręce zajmują mi dalej bransoletki, które stają się źródłem dodatkowego dochodu, co cieszy mnie ogromnie, bo dziura budżetowa większa niż polski dług publiczny. Oto kolejna porcja biżu:







 A moja ręka wzbogaciła się o koloejną, tym razem rodzinną bransoletkę:
Mam teraz swoich chłopaków "pod ręką".
Pozdrawiam i życzę wszystkim dobrego NOWEGO ROKU SZKOLNEGO.