czwartek, 28 lipca 2011

WZÓR NA SZARACZKA... I PARĘ REFLEKSJI...

Obiecałam więc zamieszczam. Taki skrótowy wzór, bo wszystkiego nie notowałam. Prosty Szaraczek-Kubraczek jest, więc dacie Drogie rade i z tych szczątkowych informacji wydziergać. Wiem, wiem... rychło w czas. Jednak pogoda za oknem skłania raczej do łapania za wełniane motki, niż za bawełniane.
Jeśli ktoś nie pamięta to szaraczek wygląda tak:

Dziergany był z Angory RAM, na drutach 4 mm. Próbka wychodzi 10cm -20 rzędów x 20 oczek
To prostokąt robiony w poprzek. Nabrałam 100 oczek.
#10 rzędów ściągacz 2 prawe x 2 lewe.
# rz.11 i dalej: 6 oczek-francuzki-lewy, 4 prawe, 30 oczek-wzór liści, 1 o. lewe, 47 prawe, 1 lewe, 4 prawe- które będą warkoczem( ja warkocz krzyżowałam co 4 rzędy, 1 o. lewe, 7 o. prawych;
# w rzędach parzystych: oczka jak schodzą, oprócz 6 oczek początkowych francuza, zawsze przerabianych na lewo;
wzór liści:
# w rz. 70, trzeba zamknąć pierwsze 30 oczek, tak powstanie dziura na rękaw
# w rz. 71, na kończu trzeba dodać 30 oczek;
# na plecy porzeba 7 powtórzeń wzoru liści, czyli 70 rzędów i ponownie zamykamy 30 oczek na początku rzędu i dodajemy je na końcu kolejnego; Druga poła tak samo jak pierwsza- 60 rzędów.
Na rękawy należy dobrać wookół pęknięcia 60 oczek. Można zrobić je po prostu gładkie, lub tak jak u mnie z wzorkiem warkocza. Wówczas podział oczek na połówce rękawa wygląda: 18 o.p., 1 o.l., 4 o.p., 1 o.l, 6 o.p..
Wzdłuż swetra, nabierając oczka,  zrobiłam kołnierz ściągaczem 2 x 2.
Ot i cały sweterek. Przepraszam za skrótowość opisu, ale jakoś nie ma totalnie WENY. Owa WENA uleciała gdzieś.... hen hen.

Rozkleiłam się całkowicie wewnętrznie ostatnio. Nawet nie przypuszczałam, że śmierć BAG_LADY, Amy Winehouse i Jazzowej, tak mnie poruszą. Żadnej z nich nie znałam bliżej. Z Gosią parę maili wymieniłam. Amy i jej muzykę odkrywam dopiero teraz. Bloga Beaty przeczytałam w całości dopiero wczoraj i dzisiaj cały dzień słucham jej muzyki i tak mi smutno. Bardzo, bardzo. Od śmierci mamy to nieuchronność końca już mnie nie przeraża. Oswoiłam się z nią gdy sama myślałam w styczniu, że to już koniec. Przejmująca jest tylko ta pustka, która zostaje gdy ktoś odchodzi. Ta tęsknota i zimno na skórze...

...z drugiej strony życie toczy się dalej. Rano człowiek wstaje i dalej już jak automat. Zapominam czasem co jest ważne. Automatyka ruchów i myśli... reakcje wyuczone i standardowe...  Koło życia... w niedzielę trzymam do chrztu maleńkiego Marcinka... prezent naszykowany...

... trasa zaplanowana... ŻYCIE
Lete, dziękuję za wyróżnienie.

Znaczek chciałam skopiować, ale coś durna jestem i mi nie wychodzi ;( blogów wyznaczać nie będę, bo wszystkie kocham miłością bezkrytyczną, więc wybrać nie mogę. 7 rzeczy o sobie napiszę jak melancholia odleci :)


Zostawiam Was z AMY, cudna piosenka:

środa, 20 lipca 2011

ŻEGNAJ - PAMIĘTAMY

Małgosi bloga czytałam, nawet zdarzyło mi się pisać do Niej.
Była NIEZWYKŁA. Dzielna, przemiła i ogromnie utalentowana.
Znowu zabrakło Kogoś.... Tak mi smutko.... Nawet przyroda dzisiaj płacze po Tobie "Niezwykła Istoto"...

Spoczywaj w Pokoju [*}

sobota, 16 lipca 2011

Gdzie byłam jak mnie nie było...

Aż wstyd. Upłynął miesiąc jak byłam na własnym blogu.
Na usprawiedliwienie mam tylko to, że jak mawia moje dziecko "czas nie jest z gumy" i mój ostatnio nijak nie chciał się wyciągnąć. Kończył się rok przedszkolny, troszkę wizyt u lekarzy, króciutki wyjazd wakacyjny, pierwsze szkolne zakupy i tak dalej, i tym podobne, a zmieszczenie tego wszystkiego w godzinach po pracy, to mistrzostwo świata. Blog leżał odłogiem. Az mi wstyd z tego powodu. Nasze tegoroczne wakacje są niestety skromniutkie. Zdeterminowane są również pięknymi uroczystościami, a mianowicie dwukrotnie podczas nich zostajemy z mężem rodzicami chrzestnymi. A żeby było radośniej, to Pan B. Amelkę trzymał 3 lipca w Wejherowie nad morzem a ja Marcinka 31 lipca będę trzymała w Rudzie Śląskiej. Polskę w tym roku zjeździmy od Północy po Południe. Znajomi pytają się czy wschód-zachód również planujemy he, he, he. Wizyta w Wejherowie stała się pretekstem do tygodniowego pobytu u cioci w Gdyni. Ale, ale... zapomniałabym o najfajniejszej sprawie, która wydarzyła się mimowolnie, przy okazji tego wyjazdu.. Spełniło się moje ogromne marzenie. Zawsze chciałam pokibicować na żywo reprezentacji Polski w siatkę. I ta dam!!!!!! Okazało się, że w tym terminie gdy my będziemy nad morzem w Gdańsku będzie finały Ligi Światowej. Wyciągnęliśmy ostatnie zaskórniaki z mężem, kupiliśmy jedne z najtańszych biletów (co okazało się wcale dobrą decyzją, bo siedzieliśmy w siódmym rzędzie) i .... byłam, kibicowałam, gardło zdarłam, naszym pomagaliśmy jak mogliśmy i wygrali. Akurat byliśmy na pierwszym meczu z Bułgarami. Autograf Piotra Gruszki też mam. A co! Stara baba jestem a ekscytowałam się tym kibicowaniem jak dziecko. Zdjęciowa dokumentacja będzie jak Pan B. przywiezie z pracy laptopa, bo wziął i wywiózł. Nie wiedział, że zdjęcia będą na bloga potrzebne, czy co?
Głowę zaprząta mi tez ostatnio Gryzoń. O przeprawach laryngologicznych już pisać nie będę, bo w kółko to samo. Mój Gryzoń idzie do pierwszej klasy... Boję się jak cho...era. Cudne jest obserwowanie jego niewinności i entuzjazmu do kupowania książek, tornistra i wszystkiego co związane ze szkołą. Boże daj by tak pozostało. Proszę.
A na froncie robótkowym dzieje się troszkę, dzieje. Zrobiłam moją wersję, totalnie nieortodoksyjną, EDDY by Kim Hargreaves . Z braku umiejętności dziergania wszelkich podkrojów pach, chronicznego nieznoszenia zszywania dzianin i bycia wielbicielką reglanu powstała taka oto:






 włoczka: ALIZE Cotton Gold, dwa motki
druty: 3 mm.
Dziergało się bardzo przyjemnie. Robótka akurat na wyjazd. Ciemny kolor włóczki, więc się nie stresowałam, że gdzieś wysmaruję palcami w samochodzie, czy na placu zabaw z Gryzoniem.
Ciągle zaskakuje mnie właściwość tej włoczki do wyciągania się po praniu. Robótka zrobiła się o 1/3 dłuższa. Mi to odpowiada, bo krótkich kardiganików mam już kilka. Noszę ją od paru dni i nic się nie dzieje. Już ją uwielbiam i zaliczam do noszalno-najulubieńszych. Przepraszam za mój Poranny Look, ale godzina ósma rano nie sprzyja robieniu makijażu, szczególnie w sobotę, a tylko rano miałam fotografa :)
W międzyczasie skończyłam prezent o nieskończonej ilości oczek dla Marcinka-cjhrześniaka, ale na razie nie pokażę. Odsłona dopiero w sierpniu, po powrocie z Rudy. Pierwszy raz robiłam też na zamówienie. RUBY by Effcia, właśnie się moczy. Jak właścicielka pozwoli to wrzucę fotki na bloga.
WŁAŚCICIELKA POZWOLIŁA, TO UPDATE ZDJECIOWY: 




 Pozdrawiam Was wakacyjnie. Miłego weekendu.

 P.S. Wzór na szaraczka-kubraczka, będzie, będzie. Musze tylko pokonać swoją niechęć do komputera, która mnie jakoś tak w ten letni czas dopadła.