poniedziałek, 28 marca 2011

UCZŁOWIECZONY ZWYKLAK

Zwolnienie minęło, młody poszedł do przedszkola, a "zwyklak" ze mną do pracy. Uczłowieczyłam go dzisiaj :)
Oto sweterek na co dzień.


włoczka:LORENA, Madam Tricote, 3 motki
druty: 3,5
guziczków: 18
Podobają mi się guziczki. Mój mąż mówi, że dzięki nim taki do końca zwykły to nie jest. Sorry za ten pomarszczony rękaw (a miało być takie piękne zdjęcie), ale mój Pan B. nie wyszedł z roli faceta i takie tam małe zmarszczenie na rękawie nie jest powodem by coś poprawiać. I tak go kocham :) (oczywiście Pana B., nie sweterek)
Miałam dzisiaj sweterek w pracy i jestem miło zaskoczona pomimo, że to akryl spisał się nie najgorzej. Jest dostatecznie cienki by nosić go latem na bluzeczki, a dzisiaj było mi ok na długim rękawie. Zresztą widać, że jest lekko prześwitujący. Po raz pierwszy robiłam też bufkowate rękawy u dołu. Nie mam o tym pojęcia i robiłam tak na czuja, ale chyba wyszły ok. Są troszkę długaśne, ale taki był zamiar. Już go lubię i będę eksploatować. Niech no tylko zawita wreszcie ta wiosna na całego.
Puzzlak też zszyty, tylko te guziki. Jak ja tego nie znoszę robić. Szło by szybciej gdyby ktoś mógł je za mnie przyszywać. Dziergać proszę bardzo, ale te chowanie nitek, wykańczanie, guziki. Brrrrrrrrr nie znoszę - pasjami!!!
Na koniec uśmiecham się do was promiennie i dzieki Panu B. z piękna aureolką na głowie :)

Właśnie skończyliśmy rodzinną grę w MONOPOL. Już zapomniałam jak to cudownie być dzieckiem :)

środa, 23 marca 2011

PUZZLE I ZWYKLAK

Już wyjaśniam skąd tytuł dzisiejszego posta. Moje dziecię znowu chore, więc siedzę na zwolnieniu. Postanowiłam pokończyć UFOki i coś co już od tygodnia na drutach mam. Zabrałam się za pranie skończonych części sweterka. Pierwszy raz robiłam sweter w kawałkach i gdy układałam je do blokowania, moje dziecię stwierdziło "mamo, ale masz fajne puzzle do złożenia".


Uśmieliśmy się z Panem B., ale dziecię trafiło w sedno. To niezła układanka taki sweter, żeby po zszyciu była całość. Ciekawa jestem czy mi wyjdzie. Zastanawiam się też o co chodzi z wzorami z gazetek. Robiłam sweterek w częściach po raz pierwszy więc podeszłam do tego systematycznie. Znalazłam wzór, dopasowałam włóczkę, druty by wszystko zgadzało się jak w opisie, nabrałam ilość oczek i............ sprułam. Na słonia by starczyło tego kawałka co wyszedł. Nic nie rozumiem. Musiałam prawie dwukrotnie zmniejszyć ilość oczek. Oznaczało to, że musiałam kombinować jak koń pod górkę by coś z tego wyszło. Jestem uparta więc dobrnęłam do końca w dzierganiu, ale zszywanie odkładam już ze dwa miesiące. Jakoś nie wierzę, że się zejdzie w całość. Trzymajcie kciuki. Przy okazji tego sweterka zakochałam się w Medusie. Superancka włóczka na letnie wyroby. Troszkę się rozdwaja, ale minimalnie. To bawełna, więc do blokowania nie przywiązuję zbytniej wagi. Najwyżej potraktuję żelazkiem.
Moje druty nie lubią próżnowania, więc wrzuciłam na nie granatowy akryl - Lorenę Madam Tricote. Ponieważ finanse nadal w opłakanym stanie muszę polubić co mam i zapomnieć o dzierganiu ze szlachetnych materiałów. Umyśliłam sobie takiego zwyklaka, na "podorywki" jak mówiła moja śp. mama. Swoją drogą ciekawe skąd takie powiedzenie? Zwyklak jest długi, cienki i się suszy na pięknym słoneczku.
Jak pozszywam co do pozszywania, poprzyszywam guziczki i wygląd będę miała odpowiedni uczłowieczę robótki i pokarzę.
Dzisiaj życzę Wam cudownego dnia. Słoneczka i uśmiechu.
Dziękuje też za miłe słowa o Jaśminowcu i kamizelce, a przede wszystkim Antoninie za nauczenie mnie robienia od góry. Dzięki, dzięki i jeszcze raz dzięki.

czwartek, 17 marca 2011

JAŚMINOWIEC I KURA

Na chwilkę wpadam, bo w domu rewolucja. Dziecię mi urosło i przyszedł czas na zmianę łóżka. Ponieważ nasze mega wielkie mieszkanie 38.metrowe musi pomieścić nas troje kupiliśmy dziecięciu B. antresolę do spania. Pod spodem będzie "plac  zabaw". W pokoiku od dwóch dni horror. Nie mam pojęcia jak to wszystko poustawiać. Na szczęście Pan B. ma firmę meblową to niech myśli i wiem, że wymyśli. Ma do tego chłop smykałkę. A teraz do rzeczy, bo nie o meblach to blog.

Hurra!!! Jaśminowiec skończony i czeka na cieplejsze dni.





Wymyśliłam sobie rękawy 3/4 i guziczki, że niby zapinane, he he. Udało mi się dostać nawet fajne. Zadowolona ja jestem i na wiosnę czekam z niecierpliwością.
A co dziecię robi jak mama zdjęcia cyka??? oto odpowiedź: daj kurze grzędę jeszcze wyżej siędę - mówi stare porzekadło

Na bloga chciał, czy co? Wystarczyło powiedzieć :)
Pokarzę coś jeszcze. Kamizelka. Powstała na motywach Featherweight Cardigan, tylko ilość oczek na tył nabranych znacznie zmniejszyłam i rękawy zrobiłam szersze.


Włóczka:: Kashmir Wnuk, dwa motki.
druty: 4,5 mm

anust ja swoje sweterki z Jeansu YarnArtu piorę ręcznie, chociaż kusi mnie pralka. Pewnie któregoś dnia mnie do końca skusi.
kachazet ja z tym rozmiarem to też ciągle mam problemy. staram się zapisywać, żeby pamiętać z jakich włóczek i jakich drutów co wyjdzie, ale różnie z tym bywa.
jola ta smętnie spuszczona głowa, to z chęci ukrycia tego co ukryte ma pozostać. Bardzo serdecznie się do Was uśmiecham, ale buzia nie nadaje się do publikacji. Ta gadzina nowotwór pozostawił ślady i uśmiech nie prezentuje się zbyt dobrze na zdjęciach. W trosce o wasze sny lepiej go ukryć. Wprawdzie nie wyglądam jak Quasimodo, ale zdjęć własnych nie cierpię.
Przesyłam promienne uśmiechy wszystkim zaglądającym do mnie. Trzymajcie się cieplutko. Spadam do sprzątania i główkowania nad nierozwiązywalnym bałaganem u dziecięcia.

czwartek, 10 marca 2011

KRECIK BRUNECIK I PARA BIEDRONEK

...a tak mi się skojarzył wiersz Wandy Chotomskiej jak myślę o sweterkach, które dzisiaj chciałabym Wam pokazać. A właściwie to mam zamiar napisać o włóczce, z której są zrobione. To Jeans YarnArtu. Zrobiłam z niej trzy rzeczy i każda ukazała inną właściwość tej włóczki.
Najpierw powstał z niej sweterek - BRUNECIK. To był mój pierwszy sweter jaki w życiu zrobiłam, w lato zeszłego roku. Zainspirowała mnie Ruby by effcia,

Sweterek polubiłam niezmiernie, tylko.... te wypychające się łokcie. Ech. Zrobiłam długi rękaw. Noszę bo go baaardzo lubię. Aż szkoda tych łokci.
Potem stwierdziłam, że skoro z długim rękawem być nie może, to będzie sweterek z krótkim. I zrobiłam:














To moja wersja DAISY KH. Aż wstyd się przyznać, ale nie potrafię robić podkrojów  w dzianinach. Ta nauka jeszcze przede mną, więc wymyśliłam sobie, że da się zrobić bez zszywania i od góry. Podumałam, poprzeliczałam i ta dam!!! Mam moja Daisy. Włoczka spisuje się fantastycznie. W lato noszę ją jako bluzeczkę, a w zimę...


noszę jako kamizelkę. Bardzo podoba mi się to połączenie kolorystyczne. Świetnie pasuje do szarości.
Zgadzam się z Małogsią, że na wzorzyste sweterki ta włóczka się nie nadaje, ale w prostych spisuje się znakomicie. Pod warunkiem, że rękawy są krótkie :) trzecia rzecz to bezrkawnik i nie pokarzę go wam, bo ... nie. Wniosek z jego dziergania jest taki, że przy wzorze bardziej obszernym i cięższym włóczka się uciąga. I tak ją lubię i jak złapię parę grosza, to na lato zamierzam jeszcze coś z niej zrobić z krótkim rękawem.Jjest wydajna więc dam radę :)
Właściwie w kwestii tych podkrojów, to nawet popełniłam już jedną rzecz, tylko od dwóch tygodni nie mam odwagi jej zblokować i zszyć. Boję się, że się nie zejdzie i tak leży seledynkowy sweterek po ławą i wzdycha do igły. Jak odwagę nabędę to pokarzę,.... albo nie. Zobaczymy.
Z frontu robótkowego: martwi mnie zastój w Jagódce, ale border wymaga totalnego skupienia i ostrego wzroku, a mnie już drugi dzień trzyma migrena. Nic nie będzie z drutowania. Jagódka musi poczekać jeszcze dzień. A może macie jakieś sprawdzone sposoby na migreny. Ale wiecie nie na takie hrabiowskie, tylko takie ....

wtorek, 8 marca 2011

Maliny ze śmietaną

Wszyscy już z niecierpliwością czekają na wiosnę, a mi się dzisiaj lata zachciało.
Założyłam do pracy sweterek w kolorze malin ze śmietaną i  tak zamarzyłam za lodami. Dziecię jeszcze na antybiotyku, więc chwilowo o takim deserku muszę zapomnieć.
Wdzianko robiłam  zainspirowana Ribbed Jacket Gedifry jeszcze przed erą blogową. Robiła go Izuss. Mój ma długie rękawy i zapina się na trzy ... zapinki?, bo nie wiem jak to określić.

to nie są niepochowane nitki , tylko jakieś odbicia w szafie, nie mam pojęcia dlaczego



włóczka to IDEAL, 6 motków
druty: 3,5 mmm i 2,5 mm
 Planowałam nawet fotki na ludziu, ale jak ludź wrócił z pracy to Pana B. w domu nie było, a i aparat wywędrował do mężowskiej pracy. Musiałam poczekać na powrót Pana B. do domowych pieleszy (jak powszechnie wiadomo, po drodze, w dzień Kobiet obowiązuje postój w sklepie z łakociami lub kwiatkami; Pan B. wybrał wariant korzystny również dla siebie, czyli łakocie), a w stroju wyjściowym mi się nie chciało czekać. Stąd zdjęcia wieszakowe.
 Z frontu robótkowego wieści są następujące. Jaśminowiec skończony, zblokowany, czeka w pracy na wizytę w pasmanterii po guziczki.
Purity, zwana przeze mnie Jagódką ma już korpusik,

a bez prucia oczywiście się nie obeszło. Czeka mnie teraz ok. 400 oczek. Będę dzielna. Podejmę wyzwanie. A co tam. Raz kozie śmierć, chociaż te angielskie opisy mnie przerażają. Jednak wolę schematy. Przynajmniej wiadomo jak mniej więcej wzór powinien wyglądać.
Jakoś tak dzisiaj owocowo mi wyszedł ten post.
Pozdrawiam Was więc letnio i wszystkiego najlepszego CUDOWNE KOBIETY.

piątek, 4 marca 2011

HISTORIA JEDNEGO PŁASZCZYKA

Na początek:
_______________________________________________________________________
Wiecie co to jest? Gruba kreska, która kończę tę niemiłą sytuację z poprzedniego posta. Już mi przeszło. Za wszystkie miłe słowa OGROMNE DZIĘKI. Nie poddam się tak łatwo.

A teraj przejdźmy do sedna temamtu dzisiejszej opowieści. Pokarzę Wam dzisiaj moje dziergadełko, z którego jestem dumna - nieskromnie mówiąc. Zaczęlo się bardzo niewinnie. Znalazłam w internecie kiedyś taki płaszczyk:

Zachorowałam na maksa. Znalazłam opis i tu totalna porażka. Był po francusku. Język ten, niestety jest mi całkowicie obcy. Nie mogłam znaleźć nikogo, kto by go przetłumaczył. Zrezygnowałam, chociaż dzięki Adze-Ciaparze z forum u Maranty, gdzieś w tyle głowy tliła się myśl, żeby zaimprowizować. Długo nie miałam odwagi, bo zbyt wprawna to ja nie jestem w improwizowaniu. Jak jednak mówią " co się odwlecze, to nie uciecze". W przypływie jakieś gotówki, kupiłam w biferno włoczkę NAKO Superlams Special, ta od Shalomka. Leżała, leżała, nabierała mocy. Jakoś tak po Nowym Roku zlazłam w rosyjskiej gazetce opis do warkoczowego sweterka, robionego w poprzek. Myślę sobie, płaszczyk odpuszczam. Za wysokie progi na moje nogi. Zrobiłam sweterek. Jakież było moje zdziwienie, gdy po zamoczeniu go i zblokowaniu włóczka wyciągnęła się do rozmiarów płaszczyka. I ta dam:






MAM, MAM WYMARZONY PŁASZCZYK NA WIOSNĘ. Zdjęcia na ludziu będą, jak przyjdzie ocieplenie lub oziębienie i będzie odsłona wyjściowa. Dzisiaj występuję w odsłonie codziennej czyli dresie, bo mały Pan B. przecież chory i dzisiaj moja kolej na opiekę, bo duży Pan B. to już musi pracować.
Jak to jednak warto marzyć.
dane techniczne:
włoczka:NAKO Suprelambs Special i tu zaskoczenie: 5 motków, sama byłam w szoku.
druty: 5 mm.
Mój jaśminowiec ma już jeden rękaw, drugi się robi. Ja postanowiłam do sprawy braku środków finansowych podejść jak do wyzwania. Może przyszedł czas na zrealizowanie tych projektów, na które mam już włóczkę, a które leża już do jakiegoś czasu w pudełku.  na druty wrzucę więc :


 Motki proszą się już chyba od roku w zamianę na chustę PURITY. Podchodzę do tego projektu jak pies do jeża, bo z angielskiego wzór chusty tłumaczę pierwszy raz i nie wiem co z tego wyjdzie. Będę improwizować na bieżąco.

GO i Mario z Podgórza Przemyskiego macie rację z tymi szmateksami, tylko ja nie jestem w tym dobra. Byłam w nich tylko kilka razy i ja po prostu nie potrafię. Przytłaczają mnie te miejsca, wpadam w panikę od ilości rzeczy i ludzi, wychodzę z pustymi rękami.
Wełaniana Skarpetko, tak na gorąco, co do tego sweterka niebieskiego. Robiłam go od góry. Nabrałam 108 oczek i  podzieliłam:
przód -20/2/rękaw -10/2/tył -40/2/rękaw-10/2/ przód-20
Oczka na raglan dodawałam z dwóch stron tych -/2/oczek w rzędach parzystych. Nieparzyste rzędy na lewo.
 Niestety nie zrobiłam notatki dokładnie, do którego rzędu je dodawałam, ale jak stwierdziłam, że dosyć mam na przody i tył, to oczka dodawane od strony rękawów przerabiałam normalnie (rękawy ciągle się powiększały), a te dodane po stronie tyłu i przodów przerabiałam w rzędach nieparzystych razem, żeby nie powstawało poszerzenie a jedynie udawany wzór raglanu (oj, coś chyba zawile tłumaczę). gdy miałam już 60 cm długości robótki rękawy odłożyłam na dodatkowe druty, a tył i przody połączyłam. Zrobiłam jeszcze 8 rzędów normalnego dołu i ściągacz. Nie zrobiłam niestety notatki ile dodałam rzędów w rękawach, ale to chyba zależy jak ktoś chce mieś je długie. Pełna dowolność. Improwizowałam. Świetnie metodę robienia swetrów od góry roztłumaczyła Antonina, od której uczę się nieustannie. Plisę i kołnierz robiłam dobierając oczka wzdłuż robótki. Nienawidzę zszywania dzianiny.

Na dzisiaj to tyle. Życzę Wam miłego i tak słonecznego dnia, jaki jest za moim oknem.

czwartek, 3 marca 2011

MUSZĘ BO SIĘ UDUSZĘ, czyli jak zostać spamerką nawet tego nie wiedząc


Jak widać skazana jestem na przeplatanie radości ze smutkiem. Kiedy już dzisiaj mój humor się poprawił, po zajrzeniu na bloga i przeczytaniu komentarzy, to ŁUP. Dobrze być nie może.  Zostałam oskarżona o spamowanie. Pod niektórymi Waszymi postami pojawił się wpis :
Anonimowy pisze...
http://gosinoweszalenstwa.blogspot.com/
pomóżmy tej dziewczynie, bo warto!!!
I się zaczęło. Ja osiołek nawet nie podejrzewałam, że to coś złego jak napisze o swoich nieszczęściach, że mogę zostać oskarżona o to, że chcę sobie zaskarbić komentarzy  i obserwatorów. Że biorę Was na litość. Nie o litość mi chodzi a o życzliwość.
Kochane Dziewczyny, inspiracją do zaczęcia pisania bloga była fascynacja kilkoma blogami, które znalazłam w sieci próbując rok temu nauczyć się robienia na drutach. Ja blondynka, nawet nie pomyślałam, że można wiedzy szukać na blogach. Olśnienie przyszło gdy znalazłam blog Dagny, powszechnie znanej. Potem znalazłam i zainteresowałam się jeszcze kilkoma. Nauczyłam się od Was praktycznie wszystkiego. Nieświadome tego, prowadziłyście mnie w świat drutów i włóczek. Inspirowałyście nawet o tym nie wiedząc. Cudem, jak na dzisiejsze czasy, jest Wasze wzajemne wspieranie się, pomaganie sobie nawzajem.
O ja głupia. Myślałam, że pokarzę Wam czego mnie nauczyłyście. Poddam się waszej ocenie, jako moim mistrzyniom i nauczycielkom.
Nawet do głowy mi nie przyszło, by zostawiać taki komunikat pod Waszymi postami. Jak pisałam w odpowiedzi osobie Anonimowej, która mi zarzuca spamerstwo, ja nawet wstydzę się zostawiać komentarze pod Waszymi postami, bo gdzież mi uczennicy oceniać nauczycielki.
Przepraszam jeśli teraz się obrazicie, ale pisze prawdę. Każdy komentarz i Obserwator na moim blogu jest mile widziany, ale nigdy nie zniżyłabym się do tego by wykorzystywać nieszczęścia, których i tak mam już po dziurki w nosie, do żebrania o komentarze.
Wczoraj naprawdę miałam sądny dzień. Chciałam po prostu wylać to z siebie. Wyżalić. Tyle. Czasem nie da się inaczej.
Zakładam, że osoba która zamieszczała te wpisy chciała mi pomóc i zmobilizować społeczność blogerską do wsparcia. Dziękuję jej ogromnie. Szkoda, że zrobiła to anonimowo, bo teraz  na mnie spada odium spamerki. Trudno. Widocznie po raz kolejny ukarano moją naiwność. Bo ja niestety jestem naiwna. Mnie ten komentarz ucieszył, że kogoś obchodzę. Do głowy mi nie przyszło, że to komuś przeszkadza.
Nie potrafię udowodnić, że na wasze blogi trafiłam w odwrotną stronę. Najpierw zobaczyłam komentarz u siebie a potem zapisałam się jako Obserwator w Waszych blogach.
Ten blog miał być również próbą odwdzięczenia się, że tak dużo mogłam się od Was nauczyć. Chciałam podzielić się zdobytą wiedzą z kolejnymi, które chcą uczyć się drutów i pokazać, że można nawet jak się nie ma mamy ani babci, które pokażą jak to się robi. Bo są na świecie osoby, które tą wiedzą dzielą się bezinteresownie.
Przepraszam Was wszystkie jeszcze raz za ten wpis pod waszymi postami. To naprawdę nie ja. Nie potrafię tego udowodnić. Macie tylko moje słowo. A osobę, która to uczyniła proszę o zaprzestanie tego. To nie jest miłe przeczytać taki komentarz na swój temat.:

Anonimowy pisze...
Napiszę anonimowo, podobnie jak osoba /pewnie autorka/, która łazi po blogach i prosi o wsparcie dobrym słowem niejakiej Gosi i zostawia linka do tego bloga.
Nie wiem, czy chce kogoś ta osoba złapać na litość czy coś, ale załatwiła sobie świetną anonimową reklamę swoich gosiNOWYCH SZALi. Bezczelność! Pierwszy raz spotkałam się z tak bezczelnym zdobywaniem obserwujących do bloga i szukanie ludzi do komentarzy. SZOK!
Oczywiście pewnie ten komentarz zostanie usunięty przez autorkę, jako niekorzystny dla niej samej.

Szczególnie jak jest się informatycznym przedszkolakiem. Ja nie potrafię w swoim blogu wyłączyć nawet ochrony antyspamowej.
Nad pisaniem dalszym bloga jeszcze się zastanowię.
Życzę miłego dnia.

Proszę, nie piszcie pod tym postem komentarzy. Nie o obronę lub naganę mi chodziło. Przykro mi jak widzę oszczerstwa na mój temat i tyle, a burzy nie chcę wywoływać i dzielić wspaniałej społeczności.

PODZIWIAM WAS WSZYSTKIE I WASZE CUDOWNE RĘCE, KTÓRE POTRAFIĄ WYCZAROWAĆ TAKIE ŚLICZNOŚCI. DZIĘKUJĘ ZA CALE WSPARCIE JAKIEGO DOŚWIADCZAM. NIECH BÓG WAM WYNAGRODZI KAŻDE DOBRO.

środa, 2 marca 2011

NAPRAWIACZE HUMORU

Wróciłam do domu, po pracy z wisielczym humorem i zobaczyłam dwie uśmiechnięte Gęby :) Moje, ukochane, własne, osobiste : Pan B. i jego potomek też B., ale z imienia B-Bartłomiej. Kocham ich bezgranicznie. Przytulą,  dobre słowo rzekną, zdjęcia sweterka zrobią i świat, choć na jeden wieczór zaczyna ograniczać się do maleńkiego świata naszej rodzinki.
Na poprawę humory wparowałam do kuchni, klopsy na jutro dla chorującego i jego opiekuna ugotowałam, ciasto na ......


.... kto zgadnie na co wrzuciłam do automatu? Tak, tak, to nowoczesny sposób oprószania pączków, a właściwie Kasztanków wg przepisu z mojego ukochanego bloga mojewypieki.
 Sposób nowoczesny, a tradycja zachowana. Z powodu nieustannych wyrzutów sumienia, z winy wagi, postanowiłam je zagłuszyć robiąc minimalistyczną wersję pączków.


Zapraszam na poczęstunek. Wpadajcie szybko, bo zostawiłam miskę w kuchni bez opieki. Pan B śmieje się, jak ja krzyczę: "to na jutro, na Tłusty Czwartek",  że przetrzymają..... do godz. 0:01. Bartuś też zachwycony, bo wersja z cukrem pudrem a z lukrem to On nie chce.
A teraz zdjęcia sweterka. Wszyscy go znają Endless Cardi.

Z paskiem, chociaż bardzo go lubię też bez:



Dzisiaj, jakoś tak pierwszy raz przymierzyłam go do góry nogami. Fajnie wygląda, jak bolerko.

włoczka: Angora RAM, dwa motki
druty: 4,5 mm.
Włoczka sympatyczna, tylko się rozciąga. Dzisiaj zrobiłabym go o co najmniej 30 oczek krótszego. Zbytnio się rozdziawia u góry i guzik musiałam przeszyć dalej od brzegu. Ogólnie fason super, marzy mi się wersja z jakiejś bawełny, bardziej letnia. Ciekawa jestem jak by wyszedł z takiej letniej włóczki.
Pozdrawiam Was wszystkie, dziewczyny, które przesyłacie mi tyle ciepłych i życzliwych słów. Dzięuję, dziękuję i jeszcze raz dziękuję.
Życzę Wszystkim dobrej nocy i miłego Tłustego Czwartku :)

MAM DOSYĆ!!!!!!!!!!!


Mój kielich cierpliwości się kończy. Jeszcze kropelka i będzie kolejny potop na świecie. Bo ile można w życiu znieść.
Wiem, wiem. Dużo. „Złoto hartuje się tyglu”. Ale moja złota próba chyba jakaś taka bardziej tombakowa. Roztapia się i znika.
Nie mam już siły na zmaganie się z wszystkimi problemami. Nowotwór – przetrzymałam, śmierć cioci (wypadek samochodowy), mamy (nowotwór dróg żółciowych, który zabrał ja w sześć miesięcy) – przetrzymałam, bo nie powiem, że się pogodziłam, krwotok wewnętrzny w styczniu – przetrzymałam, powrót do pracy po dwóch tygodniach, bo Pan Doktor stwierdził, że zwolnienie dostaje się na laparoskopię, a nie na krwotok i pęknięty jajowód – przetrzymałam. Ciągle sobie tłumaczę takie jest życie. Takie od trzech lat. A ja mam dopiero 37!!!
Dzisiaj jednak, już się po babsku poryczałam. Dziecko płacze, bo boli go ucho. Jedziemy z mężem. do przychodni, w której synek leczy się już lata, a Pani rejestracji „Lekarz już u nas nie pracuje. Odmawiam przyjęcia dziecka, proszę sobie szukać innej placówki. W końcu tyle ich jest”. Do k… nędzy, gdzie ich tyle jest!!!!!!!!!! W Siedlcach. W Siedlcach NFZ. Nie podpisał kontraktów!!!!!!!!!! Przychodnie laryngologiczne, prywatne nie przyjmują od nowego roku. Nikt nie ma kontraktu. Mąż zjeździł pół Siedlec i wszędzie usłyszał to samo. SŁUŻBA ZDROWIA, jaka Służba???? Gdzie???? Kiedy??? Przed wojną była Służba, teraz to jest czysty biznes. Po co kontrakty, idź człowieku prywatnie to Cię wyleczą. A tato mój lecząc się na ucho prywatnie, zaliczył trzy wizyty po 70 zł każda, a Pani nawet wymazu nie zrobiła i w końcu wylądował na trzy tygodnie w szpitalu, na końskich antybiotykach.
Czuję się jak zaszczuty pies. Mąż na prywatną firmę, a od stycznia nie może nic zarobić, bo Ciągle musi się nami opiekować. Zamiast dzisiaj jechać do firmy, pół ranka szukał lekarza i nie dość, że wylądował jednak prywatnie, wydał kasę, to jeszcze nic nie zarobi. Ile da się ciągnąć na jednej pensji, okrajanej jeszcze dodatkowo co miesiąc o zwolnienia.
Uciekam w świat drutów, wplątuję w niteczki te moje troski, ale nawet na te niteczki już kasy nie mam.
Ech, życie!!!!
Jutro będzie lepiej, a może nie?
Jaśminowiec jęczy o rękawy, a mi się nawet nie chce spojrzeć do koszyka z robótkami. To chyba już coś nie tak…………………..