Nie wiedziałam, że tak trudno być "pierwszoklasową" mamą. Zapomniałam już jak to było w szkole, a może chciałam zapomnieć, a tu bęc! Znowu powtórka z rozrywki. Mój gryzoń, mały, nieporadny, dopiero co rodzony ... poszedł... do szkoły. BUUUUUUUUU Wcale mi się to nie podoba. Niech pobędzie jeszcze troszkę moim gryzoniem!!!
Nic z tego, wiem, wiem.
Trzeba znowu przestroić się na tryby SZKOŁA. Przypomnieć sobie o planie lekcji, worku na kapcie, odpowiednich książkach, stroju na WF. A myślałam, że mam to już za sobą na zawsze. Jakoś nie umiem się w to "wtrybić". Nie idzie mi. Może zbytnio wewnętrznie się buntuję przeciwko dorastaniu Gryzonia. Staram sie być dzielna, pomocna, służyć radą. Tym bardziej, że pierwszy dzień to była katastrofa. Mały jednak, mimo zapewnienień, że tak nie jest, zestresował się na maksa. Przed wejściem na salę gimnastyczną, gdzie było rozpoczęcie roku szkolnego, małemu poszła krew z nosa. I to tak niespodziewanie dla mnie, że pierwszą moją reakcją było zdziwienie i niedowierzanie. W dodatku nie bardzo ktoś pomógł. Mały leży na ławeczce, ja staram się zatamować jakoś krew, nawet nie mogę pójść do łazienki zmoczyć chusteczki, bo mały panikował. Pani nauczycielka poszła po pielęgniarkę i ją wcięło. Nawet nie przyszła powiedzieć, że dzisiaj nie ma pielęgniarki. Ech, ludzka życzliwość. Ale nic to. Grunt, że mały podłapał kolegę i już pomalutku zaczyna być OK. Widzę, że jest jeszcze troszkę przerażony, ale postaramy się z Panem B. jakoś osłodzić mu pierwszy poniedziałkowy dzień w szkole. Naszykowaliśmy Mu niespodziankę do plecaka: RÓG OBFITOŚCI
Robótkowo troszkę się dzieje, ale pomalutku. Weny brak, bo wszystko przysłania SZKOŁA.
Ręce zajmują mi dalej bransoletki, które stają się źródłem dodatkowego dochodu, co cieszy mnie ogromnie, bo dziura budżetowa większa niż polski dług publiczny. Oto kolejna porcja biżu:
A moja ręka wzbogaciła się o koloejną, tym razem rodzinną bransoletkę:
Mam teraz swoich chłopaków "pod ręką".
Pozdrawiam i życzę wszystkim dobrego NOWEGO ROKU SZKOLNEGO.
Śliczna bizuteria!
OdpowiedzUsuńCo do pierwszaka, to nie ma co się bać na zapas, dziecko intuicyjnie wyczuwa, że rodzice nie moga się pogodzić z dorastaniem. Ja tez nie mogę się nadziwić, że moja córeczka, dopiero co trzymana w ramionach kruszynka, już wkracza na kolejny etap, ale taka jest kolej rzeczy...
Gosieńka tak to jest że nasze pociechy rosną moja córa już w gimnazjum, a nie tak dawno prowadziłam ją do przedszkola....bransoletki śliczne :)) pozdrawiam cieplutko Viola
OdpowiedzUsuńTaki czas!!!Słodko powspominać!!!!
OdpowiedzUsuńWciągniesz się w tryb szkolny szybciej niż się wydaje. Taka kolej rzeczy i tyle.
OdpowiedzUsuńWiem dokladnie co masz na mysli jak piszesz o szkole. Moje dziecko zaczelo szkole juz dawno bo juz jest w czwartej klasie, chociaz dopiero ma 8 lat, no ale taki wyspiarski system, ze dzieci ida do szkoly jak maja 4 lata. Uwazam ze za szybko. Dla mnie kazdy kolejny nowy rok szkolny jest jaj pierwszy rok w nowej szkole. Martwie sie i mysle i szykuje sie. Przestawienie sie z trybu "wakacje" na tryb "szkola" jest bardzo trudny, ale sie jakos przestawimy i wciagniemy w wir gonitwy, ja sie juz wciagnelam. Pozdrowienia, bransoleki bomba
OdpowiedzUsuń